piątek, 2 marca 2012

Rozdział 30

Nadszedł długo oczekiwany wieczór,właśnie dzisiaj miałyśmy uciec z tego okropnego miejsca,Lily miała po mnie przyjśc kiedy Michał zaśnie.Już traciłam nadzieje,że Lily przyjdzie,myślałam,że powodem jest Michał i się nie myliłam.
-Jezu przepraszam,Michał nie mógł zasnąc.
-Nie no nie ma sprway to nie jest teraz ważne trzeba stąd uciec.
-W sumie to racja,jesteś spakowana?
-Pewnie,a ty gdzie masz swoją walizke?
-Na dole schowałam ją przed Michałem.
-Dobra to chodźmy bo się jeszcze obudzi.
Zeszłyśmy po ciuchu na dół,Lily poszłam po swoją walizke,a ja po pieniądze,wiedziałam gdzie trzyba Michał pieniądze bo raz zauważyłam jak je chowa w wazonie koło telewizora w salonie.Gdy Lily pojawiłam się w salonie miałyśmy zamiar już wychodzic z domu gdy nagle ktoś złapał mnie za ręke,przestraszyłam się wiedziałam już,że to Michał.
-Lily!
Szybko się odwróciła w moją stronę,gdy zauważyła Michała przestraszyla się nie na żarty.
-Myślałyście,że mi uciekniecie?!-krzyknął rozzłoszczony
Bałam się i to strasznie Lily zapewne też,kto by się nie bał w takiej chwili,nie wiadomo co zamierzał w każdej chwili mógł którąś z nas uderzyc,a w tej chwili to mogłabym byc ja,bo byłam najbliżej.
-Myślałam,że już śpisz....-powiedziała nagle przestraszona Lily
-Nie mogłem spac i dobrze,bo byście mi uciekły!
-I tak uciekniemy!-krzyknęłam
-Zamknij się!-walnął mnie mocno w twarz-zrozum to w końcu nigdy mi nie uciekniesz-zwrócił się do Lily-ty z resztą też!
Michał jeszcze mocniej trzymał moją ręke,aż mnie bolała,teraz to myślałam jak się uwolnic,za mocno mnie trzymał abym się wyrwała.
-A teraz marsz na górę,jutro sobie porozmawiamy!
Lily wolnym krokiem kierowała się w stronę schodów,Michał puścił moją rękę więc pomyślałam teraz albo nigdy,jeśli nie teraz to już nigdy się stąd nie wyrwe.Puściłam swoją walizke,podeszłam do niego,ale on tego nie widział mocno walnęłam go w krocze,skulił się potem jeszcze z kolanka wlnęłam go w twarz,złapałam za walizkę i kierowałam się w stronę wyjścia tylko krzyknęłam:
-Lily uciekamy!
Spojrzałam się w jej kierunku,biegła do wyjścia,nagle złapał ją Michał za rękę,Lily miała już łzy w oczach.
-Oliwia uciekaj!
-Nie nie zostawię cię tutaj z nim.
Podbiegłam do Michała i znów uderzyłam go ale tym razem w twarz i to mocno,potem w brzuch i też bardzo mocno,znów się skulił,ale nie puścił ręki Lily,więc jeszcze raz walnęłam go w twarz z pięści,odrazu puścił jej rękę.Tym razem to ja złapał jej rękę i pokierowałyśmy się w stronę wyjścia,złapałyśmy za walizki i wybiegłyśmy z domu.Biegłyśmy strasznie szybko,byle by dalej od tego miejsca i od niego,w końcu znalazłyśmy się poza wioską,byłyśmy strasznie zmęczone,ale i tak dalej biegłyśmy w pewnym momencie już nie miałyśmy sił i stanęłyśmy na chwile.
-Ja już nie mam siły.-wysapała Lily
-Ja też,ale musimy jeszcze troche wytrzymac,zarza jest przystanek autobusowy.-powiedziałam dysząc.
Po kilkunastu minutach doszłyśmy na przystanek,spojrzałyśmy na tabliczke kiedy przyjeżdża następny autobus do Londynu,była 24.50,a autobus był o 1.05,wow że im się chce o tej godzinie jeździc,ale dla nas to jest wybawienie,usiadłyśmy na ławkę i czekałyśmy zdenerwowane.Bałyśmy się,że w każdej chwili może wyskoczyc Michał i znowu byśmy musiały wrócic z nim,cholernie się tego bałyśmy.Po długim oczekiwaniu,przyjechał autobus szybkim ruchem wsiadłyśmy do niego i rozsiadłyśmy się w siedzeniach,oprócz nas nikogo nie było w autobusie.Teraz to trzeba będzie znaleźc dom chłopaków,niby przypominiałam sobie wszystko związane z nimi,ale dalej nie pamiętałam gdzie oni mieszkają i gdzie ja mieszkam.
-Lily mam pytanie.
-Jakie?
-Kiedy uciekałyśmy nazwałaś mnie Oliwia.
-Aaa no tak miałam ci powiedziec.
-No więc słucham.
-No to tak,tamtego dnia znalazł cię Michał leżałaś w polu kukurydzy gdyby nie on pewnie byś już nie żyła,byłaś naprawdę poszkodowana,przyniósł cię do domu,a potem zadzwonił na pogotowie szybko przyjechali,w szpitalu Michał ciągle przy tobie czuwał tak jakby się w tobie zakochał,ale jednak nie chciał miec nastepną ofiarę.Następnego dnia przeczytałam gazete,pisało w niej że jakis samochód uderzył w słup i był naprawde zmasakrowany,ale w środku nikogo nie było,pewnie to byłaś ty,ale miałaś takie szczęście że wydostałaś się z samochodu i uciekłaś w stronę pola z kukurydzą.
-Wow,nieźle,musze powiedziec,że gdyby nie Michał,niebyło by mnie tutaj,zawdzięczam mu życie.chociaż jest takim okrutnym typem.
-Też tak myśle,ale już tam nie wróce dzięki tobie znów odzyskałam wolnośc bardzo ci za to dziękuje.
-Nie ma za co,ty pewnie to samo zrobiła bys dla mnie.
-No jasne że tak,ale teraz ja mam pytanie.
-Słucham
-Czemu wróciłaś po mnie mogłaś uciec zostawiając mnie tam.
-Wiesz,sama nie wiem,strasznie cie polubiałam,poczułam,że w tobie znajde przyjaciółkę,nie mogłam cię tam zostawic,co on by ci zrobił gdybym cie tak zostawiła,nawet lepiej nie myślec.
-Dziękuje,ja też czuje u ciebie przyjaciółkę.
Przytuliłyśmy się,a po chwili Lily jeszcze dodała:
-Zapomniałam ci dac twoje dokumenty znalazłam to w twojej kieszeni,Michał się nie skapnął,że zabrałam je dzwonił wtedy po pogotowie.-powiedziała po czym wręczyła mi moje dokumenty
Na dokumentach pisało Oliwia Kalein lat 17,urodzona w Polsce w Warszawie.
Gdy tak to sobie przeczytałam nagle zabolała mnie głowa,znów wspomnienia,ale tym razem nie z chłopakami tylko z moją rodziną,tak to była moja rodzina wszystko sobie przypomniałam z nią,wszystkie wspomnienia z Warszawy z Polski i jak się przeprowadzaliśmy do Londynu,wszystko poprostu wszystko związane z moją rodziną,ale także przypominiało mi się,jak zginęli w wypadku samochodowym,potem nie mogłam długo do siebie dojśc,ale później gdy czytałam chyba pamiętnik usieszyłam się bo Louis był moim bratem i to wszystko jak na nazie co sobie przypominiałam.Na dokumentach widniał także adres zamieszkania,tak tego potrzebowałam,teraz trzeba będzie się tam dostac...

               (Oczami Louisa)
Minęły już 2 tygodnie i nic nikt jej nie widział,słuch o niej zaginął,wszyscy ci którzy am pomagali ją odnaleźc dali sobie spokój.teraz to ja już traciłem nadzieje,że Oliwia kiedykolwiek się odnajdzie,na samą myśl o tym chciało mi się płalac.Już nie widziałem co mam robic gdzie mam szukac,nawet nieraz padała mi myśl,że Oliwia..że ona..jest martwa,ale nie zawsze odsuwałem sobie tą myśl od siebie.Wszystko bym zrobił aby się odnalazła,czemu ja wtedy nie pojechałem za nią,głupi ja obiecałem jej,że będe się nią opiekowac,że nikt jej nie skrzywdzic,niestety niedotrzymałem obietnicy.Jeśli coś jej się stanie,do końca życia będę się obwiniac.
Siedziałem na kanapie w salonie,telewizor był włączony,ale ja wcale go nie oglądałem,patrzałem przed siebie,tak jakbym znalazł gdzieś tam Oliwie.
-Co oglądasz?-przysiadł się do mnie smutny Harry
Co ja mówie on nie był smutny on był zrozpaczony,był blady jak trup,od wielu dni się nie uśmiechał,każdy próbował go pocieszyc ale na marne.Tak samo to przeżywał jak ja teraz to ja wiem,że on naprawde kocha moją siostre i oddał by nawet swoje własne życie za nią.Jeśli Oliwia się znajdzie,wszystko zrobie,żeby znów byli razem,obojga ich kocham i nie przyjął bym do świadomości tego,że nie są razem.
-Nie wiem.
-Gdzie ona jest?-spytał znadzieją w głosie,iż znam odpowiedź
-Naprawde nie wiem.
-Trace sens życia,nie ma jej i nie ma życia we mnie.
-Rozumiem cię,czuję to samo.
Nagle usłyszeliśmy dźwiek dzwonka,niechętnie podniosłem się z kanapy i podeszłem otworzyc drzwi.To co zobaczyłem naprawde mnie zaskoczyło.

               ( Oczami Oliwii)
Dojechałyśmy do Londynu,w końcu,teraz trzeba było znaleźc adres mojego zamieszkania,trzeba będzie spytac ludzi może będą wiedziec gdzie to jest.
-Jezu jak ja się ciesze!-krzyknęła Lily
-Ja też ale teraz trzeba znaleźc ten adres-pokazałam jej adres na dokumencie
-A po co?
-Ja tam mieszkam,nie mam zamiaru mieszakac w hotelu.
-No tak nie pomyślałam,zapytajmy kogoś.
Podeszliśmy do jakiejś starszej pani i spytaliśmy się o ten adres,mieliśmy szczęście bo wiedziała gdzie to jest.Wytłumaczyła nam gdzie mamy isc i po chwili byłyśmy już w drodze,byłyśmy takie szczęśliwe i podekscytowane.W końcu będziemy miec normalne życie to znaczy Lily,bo ja miałam normalne życie,a ona przez kilka lat się męczyła z tym typem.W końcu dotarłyśmy na miejsce,stanęłyśmy przed ogromnym domem,był piękny miał wielki ogródek z basenem.
-Nie wierze,że to mój dom...
-Ale jeśli to twój dom to ci zazdroszcze.
-Nie musisz,będziesz mieszka przecież ze mną.
-Matko dziękuje!
Podeszłyśmy pod drzwi postanowiłam,że zadzwonie bo może ci chłopcy tu mieszkali,albo kto inny.Czekałyśmy chwile w końcu ktoś nam otworzył był to Louis,był zaskoczony a zarazem szczęśliwy,my też się uśmiechałyśmy,chociaż Lily nie wiedziała kto to jest.

                                                      ****************************
Wow ostatnio dłuższe rozdziały mi wychodzą,ale w sumie to dobrze macie więcej do czytania :D Jak wam się podoba czekam na opinie i te dobre i te złe. Prosze was aby był więcej komentarzy,strasznie dużo osób odwiedza tego bloga,ale nie każdy dodaje komentarz to jest dla mnie bardzo ważne więc prosze o dodawanie komentarzy.

5 komentarzy:

  1. świetne ^^ czekam na następne <3 - ola.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle genialny, czekałam na niego. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. dawaj kocham tego twojego bloga <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski rozdział ! Kocham to ! Dawaj szybko następny ! Harry się w końcu uśmiechnie ! <3

    OdpowiedzUsuń