czwartek, 28 czerwca 2012

Rozdział 47

-Na pewno mnie polubią?
-Na 100%,a Niall,jej chce zobaczyc jego reakcje...
-O czym ty mówisz?-spytała zdezorientowana Melody
-Aaa,ja ci nic nie mówiłam? To dobrze będziesz miec niespodzianke.-uśmiechnęłam się tajemniczo
-Jaką niespodzianke? No prosze powiedz...
-Nie ma mowy,z resztą zaraz zobaczysz.
-Co mam zobaczyc?
-To
Weszliśmy do mojej sali gdzie wszyscy moi przyjaciele już byli.Wszystkie oczy przeniosły się na mnie i na Melody.Spojrzałam na Melody i wzrokiem wskazałam na szczęśliwego ale i zaskoczonego Nialla.Jeszcze tak szczęśliwego go nigdy nie widziałam,aż mu się oczy świeciły.Złapałam Melody za rękę.która była wpatrzona w Nialla jak w obrazek i pociągnęłam ją wgłąb sali.Wszyscy patrzeli teraz tylko na Melody,nie dziwie im się,też bym się tak patrzała,po za tym jest naprawde piękną dziewczyną.Usiadłyśmy na łóżku i zaczęłam przedstawianie.
-Poznajcie Melody,Melody ten lokaty to Harry mój chłopak,obok niego mulat to Zayn i jego dziewczyna Lily,później jest Louis ze swoją wybranką Julie,kolejna para to Liam i Cortni,no i na koniec nasz singiel Niall,ale to się niedługo zmieni.-ostatnie słowa wypowiedziałam szeptem,ale i tak moja nowa przyjaciółka to usłyszała i szturchnęła mnie lekko w bok.
-Miło mi was poznac.-powiedziała z szerokim uśmiechem
-Nam również.-powiedzieli hurem
-Słyszałem od Oliwii,że świetnie grasz na gitarze.-powiedział Niall wpatrując się w Melody
-Prawdą jest to,że gram na gitarze,ale już tak świetnie grac nie umiem.-powiedziała uśmiechając się,no kurde ona mi nic nie ułatwia.
-Melody,ty grasz lepiej niż Niall.-powiedziałam
-Nieprawda.-spojrzała na mnie wrogim spojrzeniem,gdyby wzrok umiałby zabijac z pewnością już bym nie żyła,no ale w końcu zrobie wszystko aby byli razem.
-Zagraj nam coś.-Cortni chyba załapała o co mi chodzi,bo posłała mi  spojrzenie mówiące ,,Wiem co robie''
-No właśnie,Niall przynieś swoją gitare.-Lily także się dołączyła i dobrze,im więcej osób tym lepiej mój plan się powiedzie.
Niall poszedł po swoją gitare,a ja uśmiechnęłam się szeroko do dziewczyn.Chłopcy spojrzeli na nas z niezrozumiałymi minami.Po chwili nasz blondasek wrócił z gitarą,podał ją Melody,a sam usadowił się na przeciwko niej.Melody pare razy pobrzdąkała na gitarze,aby się przygotowac,a potem rozbrzmiała dobrze mi znana melodia

I found God
On the corner of First and Amistad
Where the west
Was all but won
All alone
Smoking his last cigarette
I said, Where you been?
He said, Ask anything.

Where were you
When everything was falling apart?
All my days
Were spent by the telephone
That never rang
And all I needed was a call
It never came
To the corner of First and Amistad

Lost and insecure
You found me, you found me
Lying on the floor
Surrounded, surrounded
Why’d you have to wait?
Where were you, where were you?
Just a little late
You found me, You found me

In the end
Everyone ends up alone
Losing her
The only one who’s ever known
Who I am
Who I’m not, and who I want to be
No way to know
How long she will be next to me

Lost and insecure
You found me, you found me
Lying on the floor
Surrounded, surrounded
Why’d you have to wait?
Where were you, where were you?
Just a little late
You found me, You found me

Early morning
The city breaks
I’ve been calling
For years and years and years and years
And you never left me no messages
You never sent me no letters
You got some kind of nerve
Taking all I want

Lost and insecure
You found me, you found me
Lying on the floor
Where were you, where were you?

Lost and insecure
You found me, you found me
Lying on the floor
Surrounded, surrounded
Why’d you have to wait?
Where were you, where were you?
Just a little late
You found me, You found me

Why’d you have to wait
To find me, to find me?

Skończyła śpiewac i grac.Byłam po wrażeniem tak samo jak wszyscy zebrani w tej sali.Wiedziałam,że pięknie gra,ale że tak niesamowicie śpiewa...wow.Ona chyba nawet lepiej śpiewa od chłopaków,ale nie poeiwm tego na głos bo się jeszcze obrażą.
-Wow pięknie śpiewasz.-zachwycały się dziewczyny
-I grasz.-a chłopcy też zachwycali się jej graniem.
Jej jak teraz patrze na Nialla,to aż cieplej się robi,tak się patrzy na tą Melody,że ach...Pamiętam jak kiedyś Harry się tak na mnie patrzył,teraz to się rzadko zdarza,ale jednak dalej się tak na mnie patrzy,cały Harry.Widac wszyscy polubili nową przyjaciółkę,zasypywali ją masą pytań,a Niall,on to jej na krok nie opuszczał i najwięcej z wszystkich zadawał pytań.Melody w pewnej chwili aż się popłakała,tak ją rozśmieszał,a Niall szczerzył się z tego jak głupi.Poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu.
-Co tak cicho siedzisz słonko?-szepnął mi do ucha Harry
Cicho? Kurde dopiero sobie zdałam sprawe z tego,że przez cały ten czas nie odzywałam się,eh trudno.
-Spójrz tylko na niego.-ominęłam jego pytanie
-Co? Na kogo?
-Na Nialla,jaki on zakochany.
-W kim? W Melody?-no kurde czasami myśle,że ci mężczyźni nie mają mózgu,a jak już go mają to nie umieją się nim posługiwac.
-Nie kurde w tobie,oczywiście że w Melody.-nagle poczułam jak ktoś mocno ściska mnie za rękę.Odwróciłam się i okazało się,że to Melody,przyjrzałam się jej twarzy,była blada jak trup i przestraszona.
-Melody,coś się stało?
Momentalnie odwróciła swoją twarz w moim kierunku i wyszeptała.
-On...to on...tata.-i znów pdwróciła głowę w stronę drzwi.Też przeniosłam wzrok na drzwi,w nich stał wysoki mężczyzna,około 40 lat,blondyn,lekki zarost,piwne oczy,czyli dziewczyna ma oczy po matce.Mężczyzna niepewnie ruszył w naszą stronę,Melody jeszcze mocniej zacisnęła rękę na mojej.
-Wyjdźcie.-powiedziałam do przyjaciół.
-Co? Ale czemu?-spytał Niall
-Wyjdźcie,później wam powiem.
Jak na rozkaz wszyscy wyszli,w sali zostaliśmy tylko ja,Melody i jej ojciec.Teraz podszedł do nas pewniej,usiadł na przeciwko dziewczyny,ona natomiast patrzała się na niego ze smutkiem i bólem w oczach,dalej nie puszczała mojej ręki.W końcu mężczyzna odważył się pierwszy zacząc rozmowe.
-Córeczko nawet nie wiesz jak mi cie brakowało...
-Daruj sobie co!-przerwała mu
-Ale co się stało?
-Ty się jeszcze pytasz? Opuściłeś mnie wtedy kiedy najbardziej cie potrzebowałam,stchórzyłeś! Nie odzywałeś się,nie pisałeś,nic kompletnie nic,zapomniałeś o mnie! Rozumiesz? Zapomniałeś!-po jej policzkach popłynęły łzy
-Melody to nie tak,wszystko ci wytłumacze.
-Nie musisz,wszystko rozumiem,założyłeś nową rodzine,nie myśląc o mnie.Nawet nie wiesz jak bardzo marzyłam,żebyś przyjechał i zabrał mnie stąd,ale nie ty miałeś to gdzieś,nie obchodziło cię to,że twoja córeczka jest w psychiatryku.Potrzebowałam cię,matka mnie olała,zostawiła,myślałam,że mogłam na ciebie liczy,jednak się myliłam.-teraz to się rozpłakała na maksa.Chciałam ją jaką pocieszy,ale nie chciałam im przerywac i tak nie powinnam uczestniczyc w ich rozmowie.
-Córeńko,ja nie wiedziałem,nie dzwoniłem bo nie mogłem, i tak założyłem nową rodzine...
-Wiedziałam,daruj se te wymówki,a teraz wypieprzaj!
-Co,Melody daj mi się wytłumaczyc...
-Wypeprzaj słyszysz! Nienawidze cię! Jak mogłeś! Obiecałeś ,że mnie nie opuścisz! Wypieprzaj,nie chce cie widziec!-krzyczała jak opętana dławiąc się co chwila łzami.Na początku,aż sama się jej przestraszyłam,spojrzałam na jej ojca,był zdziwiony jej reakcją.Chciał już coś powiedziec,ale ja go wyprzedziłam.
-Później z nią pan porozmawia,niech ochłonie.-szepnęłam tak,żeby Melody tego nie usłyszała.Popatrzał się jeszcze smutnym wzrokiem na nią i wyszedł z sali.Podeszłam do Melody i mocno ja do siebie przytuliłam,rozpłakała się jak małe dziecko.Musze coś z tym zrobic,ale co? Jej nienawiśc do ojca jest większa niż wszystko co bym wymyśliła.

               Niall
Na początku wahałem się czy wyjśc z sali,nie chciałem opuszczac Melody a zwłaszcza teraz kiedy jest taka przestraszona.Ale w końcu wyszedłem musiałem zaufac Oliwii,ona wie co robi,to dzięki niej poznałem tą wspaniałą dziewczyne.Eh...coś czuje,że to nie jest zwykłe zauroczenie,to coś więcej...ja sie w niej zakochałem.Zanm ja dopiero od jakiejś godziny,a już moge stwierdzic że się w niej zakochałem.Brawo Niall,ty to masz naprawde dar do szybkiego zakochiwania się.Tylko czy ona czuje to samo co ja,no i właśnie tu tkwi problem,eh...no nic i tak będę się o nia starał.może pewnego dnia...Co ja gadam,już od tego siedzenia w szpitalu poprzewracało mi się w głowie.Przecież to wiadome,że się we mnie nie zakocha,po za tym mało osób mnie lubi,nawet niektóre fanki uważają,że jestem głupi.Nagle usłyszałem jakieś wrzaski dochodzące z sali Oliwii,chciałem już tam wejśc ale się opanowałem,poczekam jeszcze chwile.Oliwia zaraz nam wszystko powie.Spokojnie Niall nic się nie dzieje to pewnie tylko mała sprzeczka.Wrzaski trawy kilka minut,aż w końcu ucichły.Po chwili z sali wyszedł mężczyzna,chyba tata Melody,nawet na nas nie spojrzał tylko odrazu pokierował sie w stronę windy.Poczekałem jeszcze chwile,aż Oliwia wyszła,posłała mi porozumiewawcze spojrzenie,co odrazu zrozumiałem.Ominąłem ją i wszedłem do sali,gdzie zastałem płaczącą Melody.Usiadłem obok niej i usadowiłem ją sobie na swoich kolanach po czym mocno ją przytuliłem.
-Ciii,spokojnie,nie płacz,wszystko będzie dobrze.
-N...Niall...n...nic nie...bę..dzie...dob...rze..
-Ciii,uspokój sięmnie płacz już bo zaraz i ja się rozpłacze.-dziewczyna podniosła głowę,tak że patrzała swoimi zapłakanymi oczkami w moje oczka i uśmiechnęła się.
-No i to rozumiem.-otarłem kciukiem łzy które były na jej policzkach.
-Powiesz mi co się stało?-pokiwała twierdząco głową
-Mój ojciec tu był,nie wiem po co tu przyszedł skoro przez ostatnie lata nic go nie obchodziłam.
-Słyszałem jakieś wrzaski...
-Ojciec chciał mi się wytłumaczyc,powiedział że nie dzwonił bo nie mógł,tak przez 2 lata yhy, i założył nową rodzine.Nawrzeszczałam na niego,przez to.Pomyśl jak ja się poczułam kiedy mi powiedział,że założył nową rodzine.Obiecał,że mnie nigdy nie opuści...-po jej policzkach znów pociekły słone łzy.Przytuliłem ją mocniej,ale nie zaczęła mocniej płakac tylko co i raz po policzkach spływały łzy.
-Melody,ja cie nigdy nie opuszcze,niezależnie co się stanie zawsze możesz na mnie polegac.
-Dziękuje Niall.-podniosła głowę i pocałowała mnie w policzek.

           Melody
Przy Niallu czułam się taka bezpieczna,wiem że moge mu zaufac,ale boje się że będzie tak samo jak z Erick'iem.Tak boje się komukolwiek zaufac,chociaż i tak już zaufałam Oliwii i Niallowi.Koniec Melody,czas się wziąc za siebie,nie moge życ w ciągłym strachu,a moi nowi przyjaciele chcą mi pomóc.Czas nadszedł aby w końcu skorzystac z tej pomocy.I tak zrobie,poprosze o pomoc Oliwie napewno mi pomoże.Starłam łzy,uśmiechnęłam się do Nialla i wstałam,bo ciągle siedziałam na jego kolanach.Do sali weszła niepewnie Oliwia.
-Nieprzeszkadzam?
-No coś ty wchodź.
Podeszła do nas z jakąś kartką.Stanęła na przeciwko mnie i zaczęła mówic.
-Melody,bo jest taka sprawa,ja dostałam teraz wypis i bardzo bym chciała cię stąd zbrac.Lekarze się zgodzili,tylko czy ty byś chciała z nami zamieszkac.
-No nie wiem,to chyba nie jest dobry pomysł.-a miała przecież skorzystac z pomocy,eh..
-No prosze zgódź się.-Niall spojrzał na mnie psimi oczkami,że trudno byłoby mu odmówic.Przez chwile się wahałam,ale jednak się zgodziłam
-No dobrze.
-Yeah!-ucieszył się Niall,aż podskoczył z radości
-Zgodziła się!-krzyknęła oliwia,a po chwili drzwi się otworzyły i do środka wpadli wszyscy z uieszonymi mordkami,ja sama się aż uśmiechnęłam.Wszyscy do mnie podbiegli i zaczęli mnie przytulac,a Liam powiedział
-Witamy w naszej rodzinie Directioners!


       Kilka dni później
-Czekaj to nie tak,pokaże ci.
Niall objął mnie w tali i na mojej gitarze pokazał mi ruch,który ciężko mi wychodził.
-Teraz spróbuj ty.
-Okey.-zrobiłam dokładnie to samo co on przed chwila i...
-Yeah wyszło ci!-No to co śpiewamy?
-No pewnie.
Do you ever feel like breaking down?
Do you ever feel out of place?
Like somehow you just don’t belong
And no one understands you

Do you ever wanna run away?
Do you lock yourself in your room?
With the radio on turned up so loud
That no one hears you screaming

No you don’t know what it’s like
When nothing feels alright
You don’t know what it’s like to be like me

To be hurt
To feel lost
To be left out in the dark
To be kicked
When you’re down
To feel like you’ve been pushed around
To be on the edge of breaking down
And no one’s there to save you
No you don’t know what it’s like

Welcome to my life

Jednak gdy wypowiedziałam ostatnie słowa przestałam śpiewac i grac.Niall zrobił to samo co ja po czym spojrzał się na mnie z pytającą miną.
-Melody stało się coś?-spytał z troską w głosie.
-Co? A nie nic,po prostu palce już mi odpadają.-zaśmiałam się,co odwzajemnił
-To co mała przerwa,a potem znów gramy,czy już nie wracamy do grania,a oglądamy filmy?-zaproponował uśmiechajac się szeroko.
-Wiesz co wole tą drugą wersje.
-Hahah ja też,to ty wybierz jakiś film a ja pójde po przekąski,okey?
-Okey.-zgodziłam się,mam nadzieje,że Niall lubi komedie romantyczne w przeciwnym razie będzie musiał się męczy,bo ja żadnych horrorów nie mam zamiaru oglądac. Niall miał strasznie dużo tych filmów,ale jednak wybrałam ,,I że cię nie opuszcze''.Tak uwielbiam ten film,nie wiem czemu ale zawsze na nim płacze.Pamiętam jak kiedyś oglądaliśmy razem z mamą i tatą takie filmy,ja z mamą płakałam,a tata ciągle latał po chusteczki.No właśnie kiedyś...Dobra.Melody ogarnij się jeszcze przedwcześnie będę płakac,a tego nie chce.Coś długo mu to wszystko zajmuje,ach no tak,przecież to Niall on musi miec peło jedzenia wokół siebie hahah.Wyciągnełam swój telefon z kieszeni i weszłam na twittera.Odkąd poznałam Nialla,kazał mi założyc twittera,na początku nie chciałam,bo nie miałam po co,ale w końcu dałam się namówic i założyłam.Miałam już pełno obserwatorów.No tak w gazetach już piszą o mnie,chociaż staraliśmy się ukrywac to i tak na złapali i zrobili mi pare zdjęc.Usłyszałam jak drzwi się otwierają,nie patrząc kto to,bo byłam pewna że to Niall,powiedziałam.
-Mam nadzieje,że lubisz komedie romantyczne.
Spojrzałam na drzwi i mój uśmiech znikł w zaledwie paru sekund.Nie spodziewałam się,że go kiedykolwiek jeszcze zobacze.Ostatnio kiedy chciał ze mną porozmawiac nawrzeszczałam na niego i powiedziałam,że nie chce go znac.Myślałam,że moje słowa go dotknęły i daruje sobie rozmowy ze mną,jednak się myliłam.
-Co ty tutaj robisz?-spytałam zdziwiona
-Chciałem porozmawiac.
-Dużo razy rozmawialiśmy.
-Melody ja nie odpuszcze póki mnie nie wysłuchasz.
-A czy ty nie rozumiesz,że nie chce słuchac twoich tłumaczeń?!
-Nie krzycz prosze,wysłuchaj mnie a dam ci spokój.-dobrze wiedziałam,że trudno mu przeszły przez gardło trzy ostatnie słowa.Za bardzo mnie kochal to dlaczego mnie opuścił.Po namysłach postanowiłam go wysłuchac.
-Dobrze tylko streszczaj się.
Dziekuje,kiedy odszedłem od twojej mamy i przeprowadziłem się do Californii.poznałem pewną dziewczyne,zakochałem się w niej.-te słowa ukuły mnie w serce,wiedziałam,że to kiedyś nastąpi,a jednak i tak mocno mnie to zabolało.
-Dowiedziałem się,że ma dzieci i też się rozwiodła,zamieszkaliśmy razem.Próbowałem sie do ciebie dodzwonic,ale twoja matka mówiła,że nie chcesz ze mną rozmawiac i mnie nienawidzisz.Pisałem do ciebie...
-Nic nie dostałam.
-Widocznie twoja matka wszystko schowała.Uwierz mi chciałem się jakąś z tobą skontaktowac,ale ona mi wszystko utrudniała.Nie wiedziałem nawet,że posłała cię do psychiatryka.Prze nią czułem,że cie trace,że nie mam córki...
Po moich policzkach popłynęły słone łzy,patrzałam na ojca,któremu tez się zaszkliły oczy.
-Przepraszam córeczko,że cię opuściłem
Nie wiedziałam co mam zrobic,ale serce podpowiadało,abym się do niego przytulila i tak też zrobiłam
-Kocham cię tatusiu,przepraszam ze  nie chciałam cie wysłuchac.
-Córeczko tak długo na to czekałem,nic się nie stało.
Długo się do siebie tuliliśmy,ale kiedy w końcu się od siebie odkleiliśmy , spytałam
-Ale skoro mieszkasz w Californii to co tu robisz?
-Przeprowadziliśmy się, i właśnie chciałem cię o coś zapytac.
-Chcesz abym ich poznała? Okey.
-Naprawde?
-Tak.
Gadaliśmy do późna,ale niestety mój ojciec musiał wracac do swojej rodziny,a także teraz do mojej, do mojej nowej rodziny.

                             *******************************************
Naprawde strasznie was przepraszam,ze tak długo nie pisałam,ale nie miałam weny długo pisałam ten rozdział,poprawiałam go kilkakrotnie i tak dalej mi się nie podoba. Informuje was,że to jest przedostatni rozdział,w następnym wszystko się zakończy,będzie epilog i koniec.Naprawde ciężko mi to mówic,nie chce opuszczac was,to był mój pierwszy blog,ale wszystko kiedyś się kończy,niestety...
W ankiecie widze,że ponownie chcecie opowiadanie z Harry okey :D Niedługo dodam link do nowego bloga. 
Postaram się kolejny rozdział dodac za tydzien,albo może wcześnie,zależy jak bedzie mi wena dopisywac.

piątek, 15 czerwca 2012

Rozdział 46

Białe ściany i ten zapach,nienawidze szpitali,zawsze kojarzy mi się on ze śmiercią.No ale wiadomo że nikt nie lupi szpitali więc o czym tu mowa.Jest dokładnie 8.00 za godzine powinni przyjść chłopcy,więc musze się streszczać.No,ale jak nawet nie wiem w której sali ona leży,wiem tylko że jest na moim piętrze chyba.Dobra czas zacząć poszukiwania.Sala obok,nie ma i nikt nie wie o kogo chodzi,następna sala nie ma,kolejna nic.Przeszłam już całe piętro i nie mogłam jej znaleźć,nawet nikt o niej nie słyszał,może jakaś pielęgniarka mi pomoże o akurat jakaś idzie.
-Przepraszam!-podbiegłam do niej
-Słucham,w czymś pomóc?
-Tak,ja szukam pewnej dziewczyny,miała długie blond włosy,niebieskie oczy,wyglądała mniej więcej na 18 lat,była wczoraj na tym mini koncercie One Direction.
-Chodzi o Melody?
-Tak,gdzie moge ją znaleźć?
-Ona jest w dziale psychiatrycznym to piętro wyżej.
-Psychiatrycznym?-zdziwiłam się
-Tak,ale tak naprawdę to nic jej nie jest to normalna dziewczyna,przepraszam ale musze już iść.
-Dziękuje bardzo.

To normalna dziewczyna to dlaczego jest w dziale psychiatrycznym,musze się dowiedzieć.No przecież trzeba jej jakąś pomóc jak nic jej nie dolega.Kurde już 9.10,chłopcy przyszli,cholera teraz będą mnie wypytywać gdzie byłam,musze coś wymyślić.Szybko ruszyłam w stronę mojej sali.Melody,Melody ciekawe imię,ciekawe z jakiego powodu się tam znalazła,toć musi być jakiś powód,ech za dużo myśle.Koniec na dziś i tak chłopcy będą siedzieć u mnie do późna,więc nic dzisiaj raczej nie zdziałam.Weszłam do sali i na wejście jakże miłe powitanie.

-Gdzieś ty była?-napadł na mnie Louis
-Yyy...no ten...no na prześwietleniu-zaczęłam się jąkać
-Taa? Pielęgniarki mówiły coś innego.
-Pff,one zmyślają,nie ufajcie im.
-Tak tak,jasne,no to gdzie byłaś?
-Już mówiłam.
-Mów prawde.-powiedział Hazza
-Em...no oj spotkałam taką małą słodką dziewczynkę i no ten...nie mogłam się jej oprzeć i musiałam się z nią pobawić.
-Powiedzmy,że ci wierzymy
-No to jak się czujesz?-spytał Zayn
-Wspaniale,chciałabym już stąd wyjść.0jęknęłam
-Każdy by chciał,a o ciebie się jeszcze boją,więc niestety dopiero za kilka dni cię wypuszczą.-powiedział Daddy Direction
-Ech,no wiem.
Po chwili chłopcy się mną nie interesowali i pochłonęli się ,,ważna'' rozmową między sobą.Pff a podobno mieli przyjść po to,abym się nie nudziła,a tu co,olali mnie,nawet mój własny chłopak,o przepraszam narzeczony.Jedyny Niall siedział na rogu mojego łóżka i wcinał żelki,usiadłam obok niego.Przyjrzałam się jego twarzy,byl zamyślony,cyba wiem o czym,a raczej o kim tak intensywnie myśli.Zobaczymy czy moje podejrzenia są prawidłowe.
-Ładna jest co nie?
-Jest piękna niczym anioł i te jej oczy...ach..-ha wiedziałam,spojrzał się na mnie zakłopotany,czyli obudził się z transu,ja natomiast się wyszczerzyłam do niego jak nienormalna.
-Planujesz coś z tym zrobić?
-Yyy...o czym ty mówisz?
-Nie udawaj wiem że ci się podoba.
-Ech,no dobra..ale ja nawet nie wiem jak się nazywa i gdzie jest,w której sali,na którym piętrze...
-Ma na imię Melody.
-Jakże piękne imię...chwila,a ty skąd o tym wiesz?
-Ach te moje sposoby,nigdy ich nie poznasz.
-Jesteś niemożliwa.
-Ale za to mnie kochacie.-zaśmiałam się
-Co tu tak wesoło?-wtrącił się Lou
-Bracie,niestety ale to nie twoja sprawa więc spadaj.
Lou poslał mi wrogie spojrzenie,ale zamiast się przestraszyć,ja zaczęłam się śmiać,co jeszcze gorzej wkurzyło louisa.Wybiegłam na korytarz,aby uniknąć gniewu marchewy,ale niestety musiałam na kogoś wpaść.Upadłam na moje zacne cztery litery,nie powiem ale zabolało,ten ktoś też chyba upadł,albo mi się tylko zdawało.Otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą przystojnego bruneta,miał piwne oczy,lekki zarost,mocno umięśniony i troche włosów postawionych na żel,ale i tak ledwo co zauwazyłam ten żel.
-Przepraszam,nie chcialam...
-Nic się nie stało,to ja powinienem nauczyć się chodzić.-zaśmiał się a ja razem z nim.
-Jestem Kuba.-podał mi rękę i pomógł wstać
-O Polak? Ja jestem Oliwia.
-Ty też z Polski o to super,długo tu jesteś w sensie że w szpitalu.
-Od wczoraj.
-A to dlatego cię nie widziałem.
-Coś się stało kochanie?-z sali wyszedł Harry i przytulił mnie od tyłu.
-Nie tak se rozmawiam z Kubą,a no właśnie Harry to jest Kuba,Kuba to mój chłopak Harry.
-Narzeczony.-poprawił mnie Hazza,podał mu rękę i posłał groźne spojrzenie.
-To ja już pójde,do zobaczenia Oliwia.
-Cześć.
Kuba poszedł wzdłuż korytarza,a gdy zniknął za ścianą do jakieś sali powiedziałam do Hazzy:
-Oj ty mój zazdrośniku.-i go pocałowałam

Szłam w stronę windy,postanowiłam jednak odwiedzić Melody.Nie moja wina,że strasznie mnie ciekawi,co ona robi w dziale psychiatrycznym.Weszłam do windy i nacisnełam guziczek z czwóreczką.Po niedługim czasie drzwi windy się otworzyły,a ja pewnym krokiem z niej wyszłam.Nie musiałam długo szukać sali w której znajdowałam się dziewczyna,gdyż zauwazyłam jak do niej wchodzi,więc sie tam pokierowałam.Smutno mi się zrobiło,gdy zauważyłam tych wszystkich chorych ludzi.Dobra raz kozie śmierć,albo mnie wyrzuci,albo porozmawia ze mną.Wolałabym bardziej tą druga opcje,ale to nie ja wybieram tylko ona.Weszłam do sali,dziewczyna siedziała na łóżku wpatrując się tępo w okno,jakby miała zaraz coś bardzo dla niej ważnego zobaczyć.Usiadłam obok niej i po prostu wpatrywałam się w nią,naprawde była niczym anioł.Dorobić jej tylko skrzydła i aurorę i może śmiało wstapić do nieba na pewno ją przyjmą.Nawet nie zauważyła,że weszłam do jej sali i wpatruję się w nią.Tak jakby to za bardzo ją nie obchodziło.
-Melody?-szepnęłam,a ta natychmiast odwrócila głowę w moją stronę.
-Kim jesteś?
-Jestem Oliwia,przyszłam z tobą o tak porozmawiać.
-Po co?
-Widzialam cię wczoraj w mojej sali...
-Ach to ty,oni byli wspaniali,a w szczególności Niall.
-Może nie wiesz,ale wpadłaś mu w oko.
-Naprawdę? ie to niemożliwe...przecież jestem psychopatką.-mina jej zrzedła
-Czemu tak mówisz?
-Przeciez jestem w dziale psychiatrycznym,po za tym wszyscy tak uważają.
-Opowiesz mi o tym?
-No nie wiem,nie znam cię
-Prosze,chce ci pomóc.
-Mi nikt nie może pomóc.
-A może jednak.
Chwile siedzieliśmy w milczeniu,ale jednak Melody przełamała się i zaczęła mi wszystko ze szczegółami opowiadać.
-To wszystko zaczęło się kiedy tata zdradził moją mame z jej najlepszą przyjaciółką.Po dłuższym czasie wybaczyła mu,ale już nie była sobą.Zrobiła się bardziej podejrzliwa,nie ufała nikomu,nawet mi,szybko się denerwowała,nie można było z nią normalnie porozmawiać,bo zaraz robiła jakąś kłótnie o byle co .Pewnego dnia już nie mogłam wytrzymać,wygarnęłam jej to wszystko co od dawna chciałam powidzieć,tego samego dnia tata się wyprowadził,opuścił nas,chyba wiesz z jakiego powodu.Miałam pretensje o to do mamy i codziennie ją tym męczyłam.Po odejściu taty jeszcze gorzej się zachowywała,w moje urodziny stwierdziła,że jestem poważnie chora i o to tu jestem.Oczywiście kłóciłam się z nią o to,ake to nic nie dało.
Po jej policzkach popłynęły słone łzy,szybko ja do siebie przytuliłam,a ona się we mnie wtuliła jak małe dziecko.To okropne,ja myślałam że to mnie przytrafiają same złe rzeczy no i może przytrafiają się ale Melody ma gorzej,nie wiem ile tu siedzi,ale po jej wyrazie twarzy bardzo dlugo.Nikt nie chciałby być na jej miejscu.A ojciec czemu się nią nie zainteresował,czemu jej nie pomógł,to jest bardzo dziwne,ale już nie będę o to pytać,ma za dość wrażeń na jeden dzień.
-Codziennie patrze w okno z nadzieją,że zobacze matka,ona nawet mnie nie odwiedza.-znów się rozpłakała
-Obiecuję,że cię stąd wyciągnę i wszystko sie ułoży.

                                           ****************************************
Ech męczyłam sie z tym rozdziałem przez cały tydzień i wiecie co na religii dopiero dopadła mnie wena, dzięki ci boże :D No więc jak wam się podoba ten rozdział,podoba wam się nowa bohaterka? Znów ukradłam dla brata laptopa więc ciii :)

A oto Melody

środa, 6 czerwca 2012

Rozdział 45

(Oczami Louisa)
Siedzieliśmy w szpitalu oczekując jakichkolwiek informacji.Każdy był poddenerwowany,ale to co teraz przeżywał Hazza...aż trudno mówić...chyba wolelibyście jednak nie wiedzieć.Tuliłem do siebie moją dziewczynę,tak niedawno przyjechała od dziadków,po tym jak zadzwoniłem do niej i powiedziałem,że Oliwia jest w szpitalu.Cortni siedziała wtulona w Liama,a Zayn uspokajał Lily,Niall poszedł się przewietrzyć,bo nie mógł już znieść tego wszystkiego,po prostu puściły mu emocje,ale nie chciał się do tego przyznać,a Hazza ...Hazza chodził w kółko i co i raz walił pięścią w ściane mamrocząc coś pod nosem ( robił o wiele gorsze rzeczy,ale się opanował). Czekaliśmy już z ponad 2 godziny i nic,dalej nic nie wiadomo co z Oliwią.Przysięgam,jeżeli tylko spotkam tego Michała to po prostu zamorduje gościa,nie daruje mu tego.Z sali od Oliwii wyszedł lekarz,Harry od razu do niego podbiegł,aby się czegoś dowiedzieć.Wszyscy patrzeliśmy na nich z uwagą,po chwili można było zobaczyc na twarzy naszego przyjaciela ulgę,czyli Oliwii nic nie jest,dzięki Ci Boże!Jeszcze kilka minut z nim rozmawiał,a potem wrócił do nas.
-I co? Oliwii coś się stało? Można do niej wejść?-pytała poddenerwowana Lily
-Kochanie spokojnie,Hazza zaraz nam wszystko powie.-uspokajał ją Zayn
-No to tak Oliwii nic nie jest...
Uff jaka ulga,wprost kamień spadł mi z serca.
-...jak lekarz mówił czuje się wspaniale, tylko że ma sporo siniaków,zadrapań i mocno obita twarz.-tutaj Hazza skrzywił się i posmutniał na samo wspomnienie tego co mógł zrobić jej ten dupek,to przez niego Oliwia leży teraz w szpitalu...nie daruje jak już mówiłem.
-Można do niej wejść?-spytała Cortni
-Ach no tak...można.-uśmiechnął się
-No to na co jeszcze czekamy?Wbijamy!-powiedziałem i jako pierwszy wszedłem,nie raczej wbiegłem do sali w której leżała Oliwia,moja siostrzyczka,za mną weszła reszta.Podbiegłem do łóżka i wręcz rzuciłem się na nią na co się zaśmiała,a po chwili stęknęła,szybko się od niej odsunąłem i spytałem:
-Wszystko w porządku?-no tak przed chwilą leżałem na niej,a ja do lekkich osób nie należę.
-Tak Lou,nie martw się nie połamałeś mi jeszcze żeber.-znowu się zaśmiała
-Przepraszam...martwiłem się tylko i ucieszyłem jak usłyszałem że nic ci nie jest.
-Wiem,nie przepraszaj.-uśmiechnęła się
-Jak się czujesz?-spytał Harry stojący z drugiej strony łóżka.
-Nie licząc,że boli mnie cała twarz i brzuch to czuje się wspaniale.-uśmiechnęła się lekko
To nie była ta sama Oliwia,mimo że się uśmiechała,śmiała i zachowywała się tak jak zwykle to w jej oczach można było ujrzeć smutek,ogromny smutek,który próbowała zamaskować.Coś mi się wydawało,że to po części wina Michała,tak po części bo inaczej ten smutek przepełniony by był też złością,znam swoją siostre to musiało być coś innego,niż pobicie,tylko co?


(Oczami Julie)
Gdy dostałam telefon od Louisa,że Oliwia jest w szpitalu od razu zerwałam się na równe nogi i zbiegając po schodach krzyknęłam do dziadków:
-Musze wracać do Londynu to pilne! Później wam wytłumaczę!
Po czym wybiegłam z domu.Z racji,że jeszcze nie mam prawa jazdy musiałam jechać autobusem.Po niecałej godzinie byłam w Londynie,do szpitala w którym była Oliwia miałam niedaleko,więc postanowiłam się przejść a raczej przebiegnąć.
Do szpitala wbiegłam cała zdyszana,spytałam się jednej pielęgniarki w której sali leży Oliwia,po czym szybko pobiegłam do windy.W windzie nerwowo naciskałam numer 3,ja pierdziu czemu musieli ją usadowić akurat na 3 piętrze,ale nie to jest teraz ważne.Gdy winda się tylko otworzyła,wybiegłam z niej jak oparzona.Spoglądałam na wszystkie drzwi, ,,Numer 315,numer 315''-powtarzałam sobie w myślach.Skręciłam w lewo,potem w prawo i znów w lewo i znów w prawo (do cholery jaki ten szpital jest pokręcony),w końcu w oddali zauważyłam moich przyjaciół.Jeszcze szybciej do nich podbiegłam i zdyszana próbowałam coś powiedzieć.
-Co..Co...z...O...Ol..Oliwią?-wysapałam
-Na początek się uspokój, wdech wydech,wdech wydech.-mówił spokojnie mój chłopak,robiąc przy tym różne ruchy rąk co wyglądało zabawnie,żeby się odwalił z tym wdechem,zrobiłam to co powiedział a po chwili ponownie zapytałam:
-Co z Oliwią?
-Jeszcze nie wiemy.-odpowiedział mi poddenerwowany lekko Harry
-A tak w ogóle to co się stało?-spojrzałam na wszystkich po kolei
-No to tak...-Lily postanowiła opowiedzieć mi całe te zamieszanie.Chłopaki z uwagą się przysłuchiwali,czyli dziewczyny jak mi teraz wiadomo nic im jeszcze nie powiedziały.Boże nie mogłam w to wszystko uwierzyć,co Lily mówiła,chciałabym aby to wszystko okazało się żartem,ale niestety...Pieprzony Michał,jak on mógł..co on sobie myślał,grrr nie no facet to mnie teraz wkurzył,nie daruje!
-Ona chciała mi pomóc,to wszystko moja wina,gdyby nie to że wychyliłam tą komórke....-powiedziała drżącym głosem Lily która schowała twarz w dłonie.
-Kochanie nie obwiniaj się,to nie twoja wina,po za tym ty też byś się tak zachowała w jej sytuacji.-powiedział Zayn,przytulając do siebie Lily
Chwila,chwila czy on powiedział do niej KOCHANIE?Nie ma mnie pare godzin,a tu już takie rzeczy się dzieją,no litości zawsze dowiaduje się ostatnia.
-Kochanie?-spojrzałam się na nich z pytającą miną
-Yyyy..no tak,bo my jesteśmy razem.-odpowiedziała mi Lily z uśmiechem na twarzy
-Aaaa! Naprawde? O boże jak ja się ciesze! No w końcu wziąłeś sprawy w swoje ręce Zayn. No kurde ale czemu ja zawsze musze się dowiadywać ostatnia.-paplałam jak najęta robiąc przy tym przeróżne miny.
Wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać,nawet Hazza się lekko rozchmurzył.Podszedł do mnie Lou i mnie przytulił,odrazu cieplej na sercu mi się zrobiło.Czekaliśmy bardzo długo,w końcu wyszedł jakiś lekarz,Harry odrazu do niego podbiegł.Ja tak jakby wyłączyłam się i pochłonęłam sie w swoje mysli.Mam nadzieje,że moi dziadkowie nie będą na mnie źli,że tak nagle wybiegłam z ich domu i wróciłam do Londynu,no ale przecież wróce jeszcze.Dobra dobra,kurde ja się martwie czy dziadkowie nie będą źli,a Oliwia to co,boże jaka ja jestem taka jakaś no nie wiem.Z rozmyśleń wyrwał mnie wrzask Louisa.
-No to na co czekamy? Wbijamy!
I jako pierwszy wbiegł do sali gdzie leżała Oliwia.Weszliśmy za nim śmiejąc się.Zauważyliśmy,że Lou leżał już na naszej przyjaciółce,a ta tylko się śmiała.Po chwili Lou się podniósł i powiedział,a raczej zapytał:
-Wszystko w porządku?
-Tak Lou,nie martw się nie połamałeś mi jeszcze żeber.-znowu się zaśmiała
-Przepraszam...martwiłem się tylko i ucieszyłem jak usłyszałem że nic ci nie jest.
-Wiem,nie przepraszaj.-uśmiechnęła się
-Jak się czujesz?-spytał Harry stojący z drugiej strony łóżka i trzymający Oliwie za ręke.
-Nie licząc,że boli mnie cała twarz i brzuch to czuje się wspaniale.-uśmiechnęła się lekko.
-Och to dobrze,już się bałam,że coś poważnego ci sie stało.-powiedziałam
-Julie? Co ty tu robisz,miałaś być u dziadków.
-No tak,ale Lou zadzwonił i powiedział że jesteś w szpitalu...no i tadam jestem.
-Jej nie musialaś specjalnie dla mnie przyjeżdżać,co na to twoi dziadkowie długo się nie widzieliście.
-Oliwia dla przyjaciółki zrobie wszystko,a dziadkowie zrozumieją.
-Chodź tu!-podeszłam i mocno się do siebie przytuliłyśmy.
-Czuje się zazdrosny!-powiedział Harry,a my wybuchnęłyśmy śmiechem
-Oj no to chodź tu.-Hazza się do niej przybliżył,a Oliwia dała mu buziaka.
Do sali wszedł lekarz z uśmiechnietą miną,ale po chwili mina mu zrzedła,ciekawe czemu.Spojrzałam na Oliwie ona też raptem zrobiła się smutna,kurde o co tu chodzi?
-Pani poinformuje przyjaciół,czy ja mam to zrobić?-zwrócił się do mojej przyjaciółki lekarz
-Oliwia co się dzieje?-spytał zdezorientowany Hazza
Ona spojrzała tylko na lekarza,co zrozumiał,że to on ma przekazać nam tą zacną informacje.
-No to tak,wasza przyjaciółka była w pierwszym tygodniu ciąży.
-Cooo?!
-Jak to była?-spytał Harry
-Dziecko zmarło,poprzez mocne uderzenia w brzuch,wykrwawiło się na śmierć.
Lekarz nie słysząc rzadnych pytań,powiedział abyśmy o nią dbali i takie tam i wyszedł z sali.Wszyscy spojrzeliśmy na Oliwię,która cicho szlochała,Harry mocno ją do siebie przytulił i spytał:
-Wiedziałaś?
-Nie,tak to znaczy dowiedziałam się dopiero dzisiaj.
-Miałaś zamiar na powiedzieć?
Oliwia milczała.
-Odpowiedz tak czy nie?-Harry podniósł głos,aż sama się przestraszyłam w wyniku czego przytuliłam się do Louisa.
-A co by to zmieniło jak bym powiedziała? Co wszyscy byście się nade mną użalali,że straciłam dziecko?  Że ty Harry chodził byś smutny i wkurzony? Nie chce tego,dlatego wolałabym milczeć,ale niestety powiedzał wam lekarz.
-Przepraszam...-powiedział loczek i znów ja przytulił.Wszyscy staliśmy zszokowani ,to prawda strasznie nam było żal Oliwii,ona tak bardzo kocha dzieci,tak samo jak Hazza.Dobrze wiedziałam jak bardzo  chce tego dziecka,a teraz...


 (Oczami Oliwii)
Tak wiem powinnam im poeiwdzieć odrazu,ale nie chciałam żeby Harry chodził ciągle wkurzony i do tego smutny.Wiem dobrze,że by tak było,chciał tego dziecka tak samo bardzo jak ja,a teraz co przez tego durnego psychola straciłam ukochane dziecko.I co,nic nie moge zrobic,pewnie już dawno zwiał z miasta.Czemu to mnie spotyka,co ja takiego zrobiłam,to dziecko nie było niczemu winne.
,,Dobrze wiem mamo,że źle cię traktowałam,zle żałuje tego rozumiesz? Nie musisz odrazu tak okrutnie się na mnie mścić.Dobrze wiem,że to twoja sprawka.Ty zawsze robiłaś mi wszystko na złość,nigdy nie chciałaś abym była szczęśliwa.Czemu, za to że ty mnie nie kochałaś a ja cie tak? Za to że mnie olewałaś a ja jednak próbowalam cię nie znienawidzić? Jak tak to nie mogę nazwać cię moją mamą,matki się tak nie zachowują''-skierowałam tą myśl do mojej mamy,która nie żyje,tak wiem że to głupie,ale miałam nadzieję,że jednak usłyszy i poprawi się jako matka,a ja nie będę musiała jej nienawidzić.
W szpitalu musze zostać na kilka dni,lekarze boją się o moje zdrowie,nie dziwie im się.Moi przyjaciele obiecali mi,że codziennie będą do mnie przychodzić,chociaz dla mnie to nie jest konieczne,ale nie będę się nudzić.Dochodziła już 23,boże jak ten czas szybko zleciał,no tak przecież w mojej sali chłopcy urządzili sobie mini koncert dla mnie,ale i tak zleciała się chyba większośc szpitala.Gdy pielęgniarka przyszła wygonić moich przyjaciół,bo ,,jestem zmęczona'' i musze odpoczywać,to nawet urok chłopaków nic nie dał,aby zostali jeszcze troche.W końcu dali za wygraną i wyszli z sali krzycząc ,, Wrócimy jutro! Bądź gotowa na poranną wizyte!'' Pielęgniarka wyszła za nimi śmiejąc się,no trudno się nie śmiać w ich towarzystwie.Chwile posiedziałam jeszcze na necie w komórce,odpisując na tweety na twitterze,a potem zrobiłam się senna i zasnęłam.A chwila,chwila zapomniałabym,musze poznać tą dziewczynę,która przyszła na mini koncert,a Niall się wpatrywał w nią jak w obrazej,ale dobra to jutro.


                                *******************************************
Yeah ukradłam dla mojego brata laptopa i napisała dla was rozdział,mam nadzieje,że przeżyje do następnego rozdziału xD A tak to jak wam się podoba? Odrazu mówie,że nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział,ten dodałam dlatego że właśnie ukradłam mojemu bratu laptopa,trudno było ale jednak ukradłam,oby mnie nie znalazł bo siedze w szafie xD (ja chce do Narnii).
Kocham was wszystkie moje czytelniczki,mimo że pod moją informacją pojawiło się tylko 2 komentarze ( za co i tak bardzo dziękuje) ale wiem,że dużo osób czyta to :D ciesze się bardzo :)
Kurde dobra ciii mój brat jest w moim pokoju! No to cześć!