środa, 6 czerwca 2012

Rozdział 45

(Oczami Louisa)
Siedzieliśmy w szpitalu oczekując jakichkolwiek informacji.Każdy był poddenerwowany,ale to co teraz przeżywał Hazza...aż trudno mówić...chyba wolelibyście jednak nie wiedzieć.Tuliłem do siebie moją dziewczynę,tak niedawno przyjechała od dziadków,po tym jak zadzwoniłem do niej i powiedziałem,że Oliwia jest w szpitalu.Cortni siedziała wtulona w Liama,a Zayn uspokajał Lily,Niall poszedł się przewietrzyć,bo nie mógł już znieść tego wszystkiego,po prostu puściły mu emocje,ale nie chciał się do tego przyznać,a Hazza ...Hazza chodził w kółko i co i raz walił pięścią w ściane mamrocząc coś pod nosem ( robił o wiele gorsze rzeczy,ale się opanował). Czekaliśmy już z ponad 2 godziny i nic,dalej nic nie wiadomo co z Oliwią.Przysięgam,jeżeli tylko spotkam tego Michała to po prostu zamorduje gościa,nie daruje mu tego.Z sali od Oliwii wyszedł lekarz,Harry od razu do niego podbiegł,aby się czegoś dowiedzieć.Wszyscy patrzeliśmy na nich z uwagą,po chwili można było zobaczyc na twarzy naszego przyjaciela ulgę,czyli Oliwii nic nie jest,dzięki Ci Boże!Jeszcze kilka minut z nim rozmawiał,a potem wrócił do nas.
-I co? Oliwii coś się stało? Można do niej wejść?-pytała poddenerwowana Lily
-Kochanie spokojnie,Hazza zaraz nam wszystko powie.-uspokajał ją Zayn
-No to tak Oliwii nic nie jest...
Uff jaka ulga,wprost kamień spadł mi z serca.
-...jak lekarz mówił czuje się wspaniale, tylko że ma sporo siniaków,zadrapań i mocno obita twarz.-tutaj Hazza skrzywił się i posmutniał na samo wspomnienie tego co mógł zrobić jej ten dupek,to przez niego Oliwia leży teraz w szpitalu...nie daruje jak już mówiłem.
-Można do niej wejść?-spytała Cortni
-Ach no tak...można.-uśmiechnął się
-No to na co jeszcze czekamy?Wbijamy!-powiedziałem i jako pierwszy wszedłem,nie raczej wbiegłem do sali w której leżała Oliwia,moja siostrzyczka,za mną weszła reszta.Podbiegłem do łóżka i wręcz rzuciłem się na nią na co się zaśmiała,a po chwili stęknęła,szybko się od niej odsunąłem i spytałem:
-Wszystko w porządku?-no tak przed chwilą leżałem na niej,a ja do lekkich osób nie należę.
-Tak Lou,nie martw się nie połamałeś mi jeszcze żeber.-znowu się zaśmiała
-Przepraszam...martwiłem się tylko i ucieszyłem jak usłyszałem że nic ci nie jest.
-Wiem,nie przepraszaj.-uśmiechnęła się
-Jak się czujesz?-spytał Harry stojący z drugiej strony łóżka.
-Nie licząc,że boli mnie cała twarz i brzuch to czuje się wspaniale.-uśmiechnęła się lekko
To nie była ta sama Oliwia,mimo że się uśmiechała,śmiała i zachowywała się tak jak zwykle to w jej oczach można było ujrzeć smutek,ogromny smutek,który próbowała zamaskować.Coś mi się wydawało,że to po części wina Michała,tak po części bo inaczej ten smutek przepełniony by był też złością,znam swoją siostre to musiało być coś innego,niż pobicie,tylko co?


(Oczami Julie)
Gdy dostałam telefon od Louisa,że Oliwia jest w szpitalu od razu zerwałam się na równe nogi i zbiegając po schodach krzyknęłam do dziadków:
-Musze wracać do Londynu to pilne! Później wam wytłumaczę!
Po czym wybiegłam z domu.Z racji,że jeszcze nie mam prawa jazdy musiałam jechać autobusem.Po niecałej godzinie byłam w Londynie,do szpitala w którym była Oliwia miałam niedaleko,więc postanowiłam się przejść a raczej przebiegnąć.
Do szpitala wbiegłam cała zdyszana,spytałam się jednej pielęgniarki w której sali leży Oliwia,po czym szybko pobiegłam do windy.W windzie nerwowo naciskałam numer 3,ja pierdziu czemu musieli ją usadowić akurat na 3 piętrze,ale nie to jest teraz ważne.Gdy winda się tylko otworzyła,wybiegłam z niej jak oparzona.Spoglądałam na wszystkie drzwi, ,,Numer 315,numer 315''-powtarzałam sobie w myślach.Skręciłam w lewo,potem w prawo i znów w lewo i znów w prawo (do cholery jaki ten szpital jest pokręcony),w końcu w oddali zauważyłam moich przyjaciół.Jeszcze szybciej do nich podbiegłam i zdyszana próbowałam coś powiedzieć.
-Co..Co...z...O...Ol..Oliwią?-wysapałam
-Na początek się uspokój, wdech wydech,wdech wydech.-mówił spokojnie mój chłopak,robiąc przy tym różne ruchy rąk co wyglądało zabawnie,żeby się odwalił z tym wdechem,zrobiłam to co powiedział a po chwili ponownie zapytałam:
-Co z Oliwią?
-Jeszcze nie wiemy.-odpowiedział mi poddenerwowany lekko Harry
-A tak w ogóle to co się stało?-spojrzałam na wszystkich po kolei
-No to tak...-Lily postanowiła opowiedzieć mi całe te zamieszanie.Chłopaki z uwagą się przysłuchiwali,czyli dziewczyny jak mi teraz wiadomo nic im jeszcze nie powiedziały.Boże nie mogłam w to wszystko uwierzyć,co Lily mówiła,chciałabym aby to wszystko okazało się żartem,ale niestety...Pieprzony Michał,jak on mógł..co on sobie myślał,grrr nie no facet to mnie teraz wkurzył,nie daruje!
-Ona chciała mi pomóc,to wszystko moja wina,gdyby nie to że wychyliłam tą komórke....-powiedziała drżącym głosem Lily która schowała twarz w dłonie.
-Kochanie nie obwiniaj się,to nie twoja wina,po za tym ty też byś się tak zachowała w jej sytuacji.-powiedział Zayn,przytulając do siebie Lily
Chwila,chwila czy on powiedział do niej KOCHANIE?Nie ma mnie pare godzin,a tu już takie rzeczy się dzieją,no litości zawsze dowiaduje się ostatnia.
-Kochanie?-spojrzałam się na nich z pytającą miną
-Yyyy..no tak,bo my jesteśmy razem.-odpowiedziała mi Lily z uśmiechem na twarzy
-Aaaa! Naprawde? O boże jak ja się ciesze! No w końcu wziąłeś sprawy w swoje ręce Zayn. No kurde ale czemu ja zawsze musze się dowiadywać ostatnia.-paplałam jak najęta robiąc przy tym przeróżne miny.
Wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać,nawet Hazza się lekko rozchmurzył.Podszedł do mnie Lou i mnie przytulił,odrazu cieplej na sercu mi się zrobiło.Czekaliśmy bardzo długo,w końcu wyszedł jakiś lekarz,Harry odrazu do niego podbiegł.Ja tak jakby wyłączyłam się i pochłonęłam sie w swoje mysli.Mam nadzieje,że moi dziadkowie nie będą na mnie źli,że tak nagle wybiegłam z ich domu i wróciłam do Londynu,no ale przecież wróce jeszcze.Dobra dobra,kurde ja się martwie czy dziadkowie nie będą źli,a Oliwia to co,boże jaka ja jestem taka jakaś no nie wiem.Z rozmyśleń wyrwał mnie wrzask Louisa.
-No to na co czekamy? Wbijamy!
I jako pierwszy wbiegł do sali gdzie leżała Oliwia.Weszliśmy za nim śmiejąc się.Zauważyliśmy,że Lou leżał już na naszej przyjaciółce,a ta tylko się śmiała.Po chwili Lou się podniósł i powiedział,a raczej zapytał:
-Wszystko w porządku?
-Tak Lou,nie martw się nie połamałeś mi jeszcze żeber.-znowu się zaśmiała
-Przepraszam...martwiłem się tylko i ucieszyłem jak usłyszałem że nic ci nie jest.
-Wiem,nie przepraszaj.-uśmiechnęła się
-Jak się czujesz?-spytał Harry stojący z drugiej strony łóżka i trzymający Oliwie za ręke.
-Nie licząc,że boli mnie cała twarz i brzuch to czuje się wspaniale.-uśmiechnęła się lekko.
-Och to dobrze,już się bałam,że coś poważnego ci sie stało.-powiedziałam
-Julie? Co ty tu robisz,miałaś być u dziadków.
-No tak,ale Lou zadzwonił i powiedział że jesteś w szpitalu...no i tadam jestem.
-Jej nie musialaś specjalnie dla mnie przyjeżdżać,co na to twoi dziadkowie długo się nie widzieliście.
-Oliwia dla przyjaciółki zrobie wszystko,a dziadkowie zrozumieją.
-Chodź tu!-podeszłam i mocno się do siebie przytuliłyśmy.
-Czuje się zazdrosny!-powiedział Harry,a my wybuchnęłyśmy śmiechem
-Oj no to chodź tu.-Hazza się do niej przybliżył,a Oliwia dała mu buziaka.
Do sali wszedł lekarz z uśmiechnietą miną,ale po chwili mina mu zrzedła,ciekawe czemu.Spojrzałam na Oliwie ona też raptem zrobiła się smutna,kurde o co tu chodzi?
-Pani poinformuje przyjaciół,czy ja mam to zrobić?-zwrócił się do mojej przyjaciółki lekarz
-Oliwia co się dzieje?-spytał zdezorientowany Hazza
Ona spojrzała tylko na lekarza,co zrozumiał,że to on ma przekazać nam tą zacną informacje.
-No to tak,wasza przyjaciółka była w pierwszym tygodniu ciąży.
-Cooo?!
-Jak to była?-spytał Harry
-Dziecko zmarło,poprzez mocne uderzenia w brzuch,wykrwawiło się na śmierć.
Lekarz nie słysząc rzadnych pytań,powiedział abyśmy o nią dbali i takie tam i wyszedł z sali.Wszyscy spojrzeliśmy na Oliwię,która cicho szlochała,Harry mocno ją do siebie przytulił i spytał:
-Wiedziałaś?
-Nie,tak to znaczy dowiedziałam się dopiero dzisiaj.
-Miałaś zamiar na powiedzieć?
Oliwia milczała.
-Odpowiedz tak czy nie?-Harry podniósł głos,aż sama się przestraszyłam w wyniku czego przytuliłam się do Louisa.
-A co by to zmieniło jak bym powiedziała? Co wszyscy byście się nade mną użalali,że straciłam dziecko?  Że ty Harry chodził byś smutny i wkurzony? Nie chce tego,dlatego wolałabym milczeć,ale niestety powiedzał wam lekarz.
-Przepraszam...-powiedział loczek i znów ja przytulił.Wszyscy staliśmy zszokowani ,to prawda strasznie nam było żal Oliwii,ona tak bardzo kocha dzieci,tak samo jak Hazza.Dobrze wiedziałam jak bardzo  chce tego dziecka,a teraz...


 (Oczami Oliwii)
Tak wiem powinnam im poeiwdzieć odrazu,ale nie chciałam żeby Harry chodził ciągle wkurzony i do tego smutny.Wiem dobrze,że by tak było,chciał tego dziecka tak samo bardzo jak ja,a teraz co przez tego durnego psychola straciłam ukochane dziecko.I co,nic nie moge zrobic,pewnie już dawno zwiał z miasta.Czemu to mnie spotyka,co ja takiego zrobiłam,to dziecko nie było niczemu winne.
,,Dobrze wiem mamo,że źle cię traktowałam,zle żałuje tego rozumiesz? Nie musisz odrazu tak okrutnie się na mnie mścić.Dobrze wiem,że to twoja sprawka.Ty zawsze robiłaś mi wszystko na złość,nigdy nie chciałaś abym była szczęśliwa.Czemu, za to że ty mnie nie kochałaś a ja cie tak? Za to że mnie olewałaś a ja jednak próbowalam cię nie znienawidzić? Jak tak to nie mogę nazwać cię moją mamą,matki się tak nie zachowują''-skierowałam tą myśl do mojej mamy,która nie żyje,tak wiem że to głupie,ale miałam nadzieję,że jednak usłyszy i poprawi się jako matka,a ja nie będę musiała jej nienawidzić.
W szpitalu musze zostać na kilka dni,lekarze boją się o moje zdrowie,nie dziwie im się.Moi przyjaciele obiecali mi,że codziennie będą do mnie przychodzić,chociaz dla mnie to nie jest konieczne,ale nie będę się nudzić.Dochodziła już 23,boże jak ten czas szybko zleciał,no tak przecież w mojej sali chłopcy urządzili sobie mini koncert dla mnie,ale i tak zleciała się chyba większośc szpitala.Gdy pielęgniarka przyszła wygonić moich przyjaciół,bo ,,jestem zmęczona'' i musze odpoczywać,to nawet urok chłopaków nic nie dał,aby zostali jeszcze troche.W końcu dali za wygraną i wyszli z sali krzycząc ,, Wrócimy jutro! Bądź gotowa na poranną wizyte!'' Pielęgniarka wyszła za nimi śmiejąc się,no trudno się nie śmiać w ich towarzystwie.Chwile posiedziałam jeszcze na necie w komórce,odpisując na tweety na twitterze,a potem zrobiłam się senna i zasnęłam.A chwila,chwila zapomniałabym,musze poznać tą dziewczynę,która przyszła na mini koncert,a Niall się wpatrywał w nią jak w obrazej,ale dobra to jutro.


                                *******************************************
Yeah ukradłam dla mojego brata laptopa i napisała dla was rozdział,mam nadzieje,że przeżyje do następnego rozdziału xD A tak to jak wam się podoba? Odrazu mówie,że nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział,ten dodałam dlatego że właśnie ukradłam mojemu bratu laptopa,trudno było ale jednak ukradłam,oby mnie nie znalazł bo siedze w szafie xD (ja chce do Narnii).
Kocham was wszystkie moje czytelniczki,mimo że pod moją informacją pojawiło się tylko 2 komentarze ( za co i tak bardzo dziękuje) ale wiem,że dużo osób czyta to :D ciesze się bardzo :)
Kurde dobra ciii mój brat jest w moim pokoju! No to cześć!

4 komentarze:

  1. Świetny . < 3
    ~A .

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdział <3 Sorki, że nie skomentowałam tamtego postu, ale nie miałam dostępu do netu...:/ Wracając do rozdziału cudowny, tylko szkoda, że straciła dziecko :( Nie mogę się doczekać następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Yeah!!! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że dodałaś już ten rozdział :)
    Uff... jak dobrze, że Oliwi nic poważnego się nie stało. No może oprócz tego dziecka, to przykre, że je straciła, ale szczerze mówiąc bardzo zaskoczyłaś mnie (oczywiście pozytywnie) tym wątkiem o jakże malutkiej istotce. Nie spodziewałam się tego :)Ogółem mówiąc rozdział jak zawsze świetny :)
    Pozdrawiam
    Harriet xx

    http://2op-onedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. super rozdział wg super opowiadanie masz talent zapraszam na mojego bloga co prawda dopiero zaczęłam no ale http://www.powiedz-mi-o-co-chodzi.blogspot.com/
    ;DDD

    OdpowiedzUsuń